Najlepszy pierwszy youngtimer – czy warto?
Najlepszy pierwszy youngtimer to temat-rzeka. Obecnie wybór klasycznego samochodu jest w Polsce znacznie łatwiejszy niż jeszcze 10 – 15 lat temu. Na ten stan rzeczy wpływ ma przede wszystkim coraz większa dostępność starszych, dobrze zachowanych samochodów, generalnie poprawiający się rynek samochodów używanych w Polsce oraz… wzrost zarobków. To one w głównej mierze decydują o tym, czy można poświęcić się tak kosztownej pasji, jak utrzymanie zabytkowego (czy też aspirującego do zabytku) pojazdu w dobrym stanie. Auta starsze niż 30 lat (określane często mianem oldtimerów) potrafią bowiem kosztować krocie, zaś niewiele tańsze będzie ich utrzymanie (na czele z rozwiązaniami technicznymi „z epoki” oraz ciągłym brakiem części zamiennych). Na szczęście, auto młodsze niż około 30 lat potrafi być dużo łatwiejsze w posiadaniu, a przez to łagodniej obchodzić się z portfelem.
Najlepszy pierwszy youngtimer – oto przegląd najciekawszych ofert w różnych budżetach oraz kryteria wyboru.
Kwestia tego, jakie auto wybrać będzie zapewne wracać często podczas przeszukiwania ofert. Najlepszy pierwszy youngtimer nie musi być bowiem najdroższy ze wszystkich egzemplarzy danego modelu, lecz powinien być najlepiej utrzymany. Znacznie komplikuje to proces wyboru, gdyż wymagana jest wobec tego fachowa wiedza z pogranicza mechaniki i elektroniki. Warto także wybrać samochód z jak najlepiej udokumentowanym przebiegiem i kompletem książek serwisowych, lecz to nie nimi będziemy jeździć – to właśnie sam pojazd powinien być priorytetem.
Tradycyjnie najczęściej spotykanymi youngtimerami na polskich drogach są samochody niemieckie – ze szczególnym uwzględnieniem marek takich jak BMW, Volkswagen i Mercedes. Nieco rzadziej można spotkać Audi czy Porsche. Za sprawą dużej popularności aut o dosyć przeciwstawnych cechach – tani Volkswagen i luksusowy Mercedes – stoją dwie cechy predestynujące o wyborze. Są nimi cena oraz wyjątkowość. W zależności od budżetu, czynnik „wyjątkowości” może być mniejszy lub większy. Każdy chciałby wybrać Porsche, lecz… nie każdego na nie stać.
Pierwszą propozycją jest Volkswagen Golf. Niezależnie którą generację wybierzemy, każda z nich będzie mieć coś wyjątkowego do zaoferowania. Pierwsza generacja jest najbardziej poszukiwana. To właśnie od niej wzięła się moda na tak zwane hot-hatche i auta „typu GTI”. VW Golf I GTI to synonim auta małego, zwinnego i szybkiego, wcale nie posiadającego olbrzymiej mocy. To tej filozofii nawiązywało dziesiątki producentów od końca lat 70 – wszystko dzięki pewnemu producentowi z Wolfsburgu. Golf I to auto, którego cena kształtuje się w granicach od 5 do około 50 tysięcy złotych. Za cenę najtańszych egzemplarzy nie otrzymamy wiele – będą to prawdopodobnie wersje wysokoprężne, w dodatku pięciodrzwiowe. Najbardziej pożądane są zaś trzydrzwiowe wersje benzynowe, zwłaszcza GTI. To one osiągają rekordowe ceny na aukcjach i w ogłoszeniach. Uwaga – warto przejrzeć oferty najbliższych krewnych Golfa I – są nimi Volkswagen Caddy i Jetta. Ten pierwszy to… pickup. Drugi jest sedanem będącym po prostu Golfem z dołożonym bagażnikiem. Innym ciekawym krewnym Golfa I jest Audi 50 – to także Golf, lecz poddany lekkim modyfikacjom mającym na celu podniesienie komfortu. Kolejne generacje mają nieco mniej magii pierwowzoru – lecz z pewnością Golf zasługuje na to, by był najlepszy pierwszy youngtimer dla niemal każdego.
Najlepszy pierwszy youngtimer to niekoniecznie auto pochodzenia niemieckiego. Peugeot 205 to znakomity przykład tego, jak stylizowane były samochody francuskie w latach 90. Ten pomnik motoryzacji chętnie wybierany był do rajdów samochodowych i szybkiej jazdy. 205 GTI to prawdziwy rarytas, podobnie jak inny mały „francuz” – Renault Clio. Clio z zewnątrz wygląda nieco nowocześniej, lecz wciąż jest to małe, zwrotne auto. 20 letnia wersja o oznaczeniu Williams kosztuje tyle, co aktualne produkowane Clio prosto z salonu. Charakterystyczny, niebieski kolor wraz ze złotymi felgami rekompensują jednak niezwykle wysoką jak na ten segment cenę. A do tego silnik! Dwulitrowy silnik oferował pod prawą nogą aż 150 koni, co w połączeniu z niezwykle lekkim nadwoziem powodowało prawdziwy szok u przechodniów (i ścigających się z nim spod świateł kierowców!). Nieco mniej trzeba wydać na wersję Gran Prix, zaś jeżeli interesuje nas nowsze Clio – polecamy Clio II V6. Niepowtarzalne połączenie miejskiego kompaktu z potężnym V6 nie było czymś szczególnie normalnym – zgodnie stwierdzili wszyscy, którym dane było przejechać się tym potworem, a nawet zobaczyć jego tylną kanapę, zamiast której był… silnik. Clio II V6 powstało właściwie tylko dlatego, że „można”. Za to kochamy francuską motoryzację!
Warto polecić także inne pojazdy, jak chociażby rodzime Fiaty 125p czy poczciwe „Maluchy”. Niestety, ogłoszenia pełne są spekulantów, którzy wystawiają te samochody za niebotyczne sumy. Kto wie, może są jednak tyle warte? Jedno jest pewne – fascynacja klasycznymi samochodami to wspaniałe hobby!